Dziś naszedł mnie rano temat adopcji. Nie mam wprost nic wspólnego z adopcją, może po za chęcią do pokochania jednej małej istotki z domu dziecka. To co chcę poruszyć to podejście moje jako mistyka do samego faktu adopcji. Otóż adopcja jest tematem tabu, bo niektórzy wstydzą się swojej bezpłodności, braku faktu noszenia dziecka pod swoim sercem. Uważają, że jeśli dziecko nie zostało poczęte w tej rodzinie to nie jest ich dzieckiem w pełni. Może i na poziomie genetycznym, cielesnym – czyli materialnym faktycznie zgodzę się to nie jest nasz potomek. Ale kochani, na poziomie duchowym, na poziomie czystej duszy jesteśmy rodziną. Już sam fakt że jesteśmy z jednej boskiej energii sprawia że jesteśmy kosmiczną rodziną, ale ponadto pamiętajmy jak działa karma. Dostajemy przydział przeznaczenia do zrealizowania w danym życiu i dostajemy konkretnych ludzi, część z nich już znamy z poprzednich żyć, część jest nowa. Nie ma przypadkowych znajomości, nasze rodziny, sąsiedzi, koledzy z pracy czy koleżanki ze szkoły to znane nam od stuleci dusze z różnych epizodów naszych żyć. Dlatego jeśli adoptujemy dziecko to tworzymy rodzinę i to dziecko jest jak najbardziej naszym dzieckiem. Różnica jest tylko w sposobie dołączenia do naszej życiowej drogi, czy przez poród, czy przez adopcje. Nasze życiowe drogi – czyli rodziców i dziecka miały się spotkać i sami sobie to zaplanowaliśmy lata temu, a skoro nie udało się biologicznie przez poród – to za pomocą karmy pojawiła się alternatywna metoda. Patrzmy na siebie i dzieci jak na dusze, pozbawione ciał, a skoro pozbawione ciał to czy jest różnica czy poród czy nie poród? Przecież umieramy i rodzimy się setki razy, to czy istotne jest że zawsze musi być tak samo? Liczy się miłość, więź, jeśli odszukaliśmy swojego męża, żonę to tak samo odnalazło nas nasze dziecko i dołączyło do naszego świata.