A więc na początek temat bardzo drażliwy dla wielu ludzi i bardzo mi bliski: „Transseksualizm a Chrześcijaństwo i Reinkarnacja”. Pisze o nim bo jestem związana z każdym z tych słów. Po pierwsze – Tak, przyznaję jestem osobą transseksualną, (transgender dokładniej, ale nie w tym rzecz), po drugie wywodzę się z katolicyzmu (stopień szafarza – lektora w KK) i po trzecie wierzę w reinkarnację. Od dziecka głowę zaprzątały mi różne myśli i nikt nie potrafił rozwiać moich wątpliwości. Dlaczego bóg mnie takiego stworzył, dlaczego nie jestem szczęśliwa w swoim ciele i dlaczego na dodatek mnie potępia. Dlaczego potępia? Bo w Biblii w wielu przypadkach napisane jest jak takie osoby należy traktować. Ogólnie panuje przekonanie i tak też słyszałam od duchownych że Bozia daje takie życie, takie ciało i takie problemy bo takie jest twoje przeznaczenie, taki „TWÓJ KRZYŻ” i musisz go nieść, bo Jezus za ciebie tez niósł. Ekstra. Jak wiadomo – to jest nie moralne i niesprawiedliwe by jedni mieli życie w luksusach inni rodzili się i umierali w bólu po tygodniu życia. I ja mam na zbawienie „zarobić” sobie przez całe życie, a ktoś dostanie z automatu za free – bo się urodził i od razu umarł? Co za marnotrawstwo duszy. No właśnie – duszy. Wg. wierzeń KK – za każdym razem jest kreowana nowa dusza, lub spada z jakiegoś wielkiego magazynu lub hurtowni. No właśnie – katolicy nie mają w co wierzyć – piach. Katolik najczęściej wierzy w niebo, ale z piekła się śmieje, na SPA w smole nikt chyba normalny nie liczy, a w sumie pozostając katolikiem nie ma w co wierzyć. Bo przecież akceptując niebo – automatycznie przytakujesz ze musi być alternatywa. I jak wg. Ciebie wygląda piekło a jak niebo? Aniołki, laseczki, dupeczki czy Elvis Presley? A może spotkasz tam Hitlera jak chodzi sobie zadowolony z papieroskiem, bo przed rzekomym podpaleniem się z Ewcią odmówił 10 zdrowasiek i pogodził z Bogiem, zupełnie jak łotr z krzyża nr. 3. Trochę to bez sensu, ale każda dyskusja podjęta z katolikiem jest automatycznie nastawiona wrogo na atak. To śmieszne, bo jak byłam ministrantem, lub lektorem to nikt ze mną nie chciał rozmawiać na sprawy duchowe, a jak już nie jestem i chcę o tym opowiedzieć to walczą i mało nie pogryzą. Ogólnie panuje taka atmosfera, ze ja – katolik o tym nic nie wiem, nie umiem, ale chodzę co niedzielę, płacę i jestem zbawiony – miodzio. Osobiście nie znam katolika (oprócz księdza) który przeczytał by biblię, w całości, ale nawet nie znam kogoś kto przeczytał nawet większy kawałek. Nie chcę tutaj uprawiać wojny z Biblią – wręcz przeciwnie – polecam przeczytanie samemu. Ja przeczytałam i jest świetna, dzięki temu zerwałam z katolicyzmem bo sama jej treść wyjaśniła wszystko.
Mało kto zna nawet 10 przykazań, (jedno mówi o zakazie wykonywania wszelkiego rodzaju figurek i obrazków), nikt nie wie co zrobił Noe po potopie (zrobił pieczyste z kilku ocalonych przecież zwierzaczków, i zalał się w trupa na golasa) i co wyczyniał Mojżesz po wyjściu z Egiptu (Zamordował prawie tyle plemion i państw co Napoleon, wykorzystując przy tym nawet boskie meteoryty) – aż po wspaniałą histerię upojnego seksu przy winie dwóch córeczek z tatusiem i spłodzeniu kazirodczych dzieci. Przez pokolenia legendy prymitywnych pasterzy owiec rozrosły do rangi Biblii za sprawą Konstantyna. Po odszukaniu a raczej zagubieniu Boga w którego wierzyłam – wierzyłem rozpoczęłam poszukiwania prawdy o zaświatach na własną rękę. Odrzucając gotową zinterpretowana, przeżutą papkę ojców kościoła – mając wyzerowany umysł szukałam dalej. Tu szybko zwróciłam się w stronę reinkarnacji, gdyż od zawsze była mi jakoś ciepło bliska. Co ciekawe co 4 katolik w Polsce dopuszcza istnienie reinkarnacji, co nie przeszkadza mu w wierzeniu w Boga i jedno tylko przecież wcielenie. Potwierdza to fakt że nie rozumie w co sam wierzy. Po przestudiowaniu wszystkich największych religii świata doszłam do prostego wniosku – religie są tylko i wyłącznie dziełem człowieka i od zawsze wykorzystywane przez władców i polityków.
Począwszy od szamańskiej wioski, w której wódz jest blisko szamana po dzisiejszych biskupów zbratanych z politykami. Jest to tylko sposób trzymania w ryzach społeczeństwa. Zresztą dowód tego jest w biblii która zawiera nic innego jak kodeks karny w księdze starego testamentu. Jasno punkt po punkcie opisane jest jaka kara za jakie przewinienie i co śmieszne zupełnie nie adekwatna do statusu społecznego. Inna kara dla niewolnika inna dla wolnego Syna Izraela. Widać „bóg” od zawsze sprzyja, ale tylko wybranym. Krótko mówiąc – nie warto zagłębiać się w religię jakąkolwiek, tylko wyłącznie w jej mądrości. A po czym je poznać – jeśli mówią o czynieniu dobra, o szlachetności i są wyczuwalnie humanitarne i empatyczne – znaczy że faktycznie zostały napisane przez natchnionych boską energią ludzi. Wszystko inne to szkodzące światu dopiski duchownych i rzeszy kłamliwych tłumaczy. Wracając do religii, nie może być prawdziwa wiara w jakiekolwiek bóstwa które wymagają rytuałów, pieśni, tańców, kadzideł, dzwoneczków, klaskania, mlaskania, datków, wierszyków, procesji, klękań, szatn oraze czego to jeszcze nie wymyślono. Jeśli zbawienie zależało by od jednej tylko z tych rzeczy – to na POTĘPIENIE automatycznie skazane były by całe kraje – np. w Afryce, Ameryce – wszędzie tam gdzie nie dotarła „cywilizacja” a ludzie w swojej niewiedzy przegapili 8933 „zdrowaśki”. Na tej zasadzie – w zasadzie każde dziecko które umrze w wieku 2 tygodni – również nie zdążyło zaliczyć jakiegoś zbawiennego rytuału i skazane jest na piekiełko. Same absurdy. Moja „wiara” jest o wiele łatwiejsza i przystępna, ponieważ została oparta na racjonalizmie, analizie wielu zagadnień i co najważniejsze na własnych doświadczeniach.Ja wierze całym sercem w reinkarnacje i mistycyzm, bo jest to wiedza zakodowana i przemycona w każdej sensownej religii świata. Jej pierwiastki odszukać można wszędzie, gdyż wszędzie ludzie doświadczyli tego samego i każdego to dotyczy. Co ciekawsze – nie posiada ona ani jednego duchownego i ani jednej świątyni.
Mnie nie trzeba było przekonywać na tą wiarę, gdyż sama uważam że pamiętałam w wieku 3-4 lata poprzednią inkarnację, bo jak wytłumaczyć skąd u dziecka tak młodego bardzo zaawansowane sny z scenerią której nigdzie nie widziało – np. wnętrza bunkrów, czy naloty. W latach 80’ nie widziałam tego w TV, ani kolorowej gazecie, a wątpię by rodzice zabierali mnie na takie wycieczki z wózeczkiem. Dziś miewam takie „przebłyski” ale ich tak już nie interpretuję bo zbyt dużo widziałam i to mogą być po prostu sny. Inna kwestia bardziej przemawiają do mnie historie ludzi którzy mają „nie wymazaną” pamięć z poprzednich wcieleń, niż cudowne uzdrowienia, które tłumaczę potęgą podświadomości. I tu pojawia się właśnie klucz do tego tematu i tej tajemnicy. Osoby transseksualne jak ja, zbyt gwałtownie rozstały się z tamtym światem „poprzednio” i odcisnęło się to duszą o płci z wcześniejszej inkarnacji. Wiadomo, że ten „system” jest tak zbudowany by zapominać wszystko co możliwe, bo to utrudniło by dalsze życie, każdy by chciał odszukać swoją dawną rodzinę, najlepiej dobrać się do swojego poprzedniego konta bankowego hihi. Super na start już mam oszczędności. Nikt by już testamentów nie pisał. Zostaje jednak część pamięci i cech które zostały nabyte przez duszę. Po to zostały dusze zesłane na ziemię by zdobywać wiedze, by tak jak student wrócić do „domu” z dyplomem. Każde wcielenie to nowy semestr, ale zaczynamy z czystym zeszytem. Nie ważne że w poprzednim semestrze były 3 terminy i warunek, teraz masz szanse na stypendium…. Jednak część wiedzy zostaje, rośnie inteligencja, ciekawość, pragnienie wiedzy, doskonalenia. Podobnie w życiu, stąd mamy np. utalentowanych pianistów w wieku 5 lat. To tłumaczy dlaczego jedne dzieci pragną się uczyć od podstawówki, pochłaniają książki, łatwo im to przychodzi, a inne za żadne skarby. Statystyki nie wykazują tu aż takiego związku z rodzicami. Udowadniają to rodzeństwa bliźniacze, gdy jeden dzieciak chce się uczyć, a drugi woli np. sport – a przecież rodzice traktują tak samo i w tym samym czasie i okolicznościach. Fachowo nazywa się to przeciekami z AKASZY.