Gdy polska nie otrząsnęła się jeszcze tematem detranzycji, który do tablicy przywołał jeden mężczyzna, dokonujący powrotu do płci metrykalnej, to już niestety musimy zająć się kolejnym, tym razem naprawdę poważnym problemem naszej transpłciowej społeczności. Prawdopodobnie jako pierwsze medium w polskiej strefie informacyjnej oficjalnie nagłaśniam świeżą sprawę, która dzieje się za „Wielką Wodą” czyli w stanie Missouri. Ten liczący trochę ponad 6 milionów osób stan odważył się wprowadzić do swojego prawa dramatyczne w skutkach obostrzenia i zakazy co do terapii medycznej osób transpłciowych.
Podobnie jak u nas, „zabawa” zaczyna się pod płaszczykiem szumnego sloganu – „chrońmy dzieci”, a kończy na tym, że ich wydumana ochrona zamienia się w realny terror.
A teraz fakty – w połowie kwietnia osoby transpłciowe – DOROSŁE osoby transpłciowe są zmuszone do odstawienia leków, a nawet w pewien sposób zmuszane do detranzycji.
Nowe przepisy skierowane przeciwko osobom transpłciowym są jednymi z najokrutniejszych w kraju i jednymi z najgorszych na naszym globie.
13 kwietnia b.r. odpowiednik naszego Zerro pan Andrew Bailey podpisał dekret, który zakazuje większości opieki medycznej dla dorosłych osób transpłciowych. Przepisy zostały wrzucone do ustawy TRAP, łączonej z aborcją. Rezultat stosowania przepisów jest tak, że lekarze zapewniający opiekę afirmacji płci na terenie stanu Missouri muszą odmówić wypisywania leków hormonalnych i zaniechać zabiegów operacyjnych. Zapisy są tak skonstruowane, że ich interpretacja czyni tranzycję praktycznie niemożliwą, a już na pewno bardzo niepewną pod względem prawnym, stawiając medyków w zagrożenie łamania prawa.
Jeden z zapisów w wolnym tłumaczeniu odwołuje się do wytworzonego wymogu, iż osoba transpłciowa musi mieć za sobą depresję, a depresja ta ma być uleczona. Ponadto należy przed podaniem leków stwierdzić wystąpienie naprawdę silnej i intensywnej dysforii. Jeżeli stwierdzona dysforia nie jest dobitnie intensywna – wówczas należy odmówić hormonoterapii i zabiegów. Ale aby nie było tak łatwo to czytajmy dalej. Oczywiście ten „dramat” musi trwać przez ostatnie 3 lata!
Spać spokojnie nie mogą nawet osoby już dawno temu zdiagnozowane i będące w szczęśliwej i pozytywnej terapii – gdyż nawet jeśli otrzymali wcześniej dostęp do terapii, mogą ją utracić. Ma obowiązywać prawo wstecz. Kliniku muszą dostosować się do nowej rzeczywistości.
Pacjent musi wpierw otrzymać pełną ocenę psychologiczną lub psychiatryczną, składająca się z co najmniej 15 oddzielnych godzinnych sesji (z których co najmniej 10 musi odbywać się z tym samym terapeutą) w ciągu co najmniej 18 miesięcy w celu zbadania wpływów rozwojowych na obecną tożsamość! Należy także w diagnozie ustalić, między innymi, czy dana osoba ma jakiekolwiek współistniejące choroby psychiczne.
Należy stwierdzić, czy pacjent przeszedł przesiewowe badanie w kwestii stwierdzenie spektrum autyzmu.
Mało? No to katujmy dalej! Przepis wymaga, aby była badana ocena tzw. „transgender social contagion” którą nie wiem czy dobrze tłumacze jako transpłciowe zagrożenie / zarażenie społeczne. Czyli jakiś fikcyjny pseudonaukowy bełkot, którego w istocie nie da się ocenić.
Przed rozpoczęciem tranzycji w odniesieniu do pacjenta, który jest niepełnoletni, wymaga się kompleksowego badania przesiewowego (co najmniej raz w roku) pod kątem uzależnienia od mediów społecznościowych i przez co najmniej sześć miesięcy przed rozpoczęciem jakiejkolwiek interwencji – czy nie cierpiał na uzależnienie od mediów społecznościowych. A już wiem – zrozumiałam, dobiegły neurony – należy zbadać czy młodociana osoba transpłciowa nie „zaraziła się” transpłciowością z internetu. Taki wirus tranzycji może przenikać przez tranzystory. Można też zarazić się cytoplazmą, ale o tym już pisałam w książce.
Dalej już tylko „z górki”, bo dekret wymaga, aby kliniki prowadziły zapisy i dokumentację na bazie 15 letniej obserwacji danego delikwenta. Mają propagować nienaukowe i wprowadzające w błąd broszury informacyjne. Należy upewniać się, że pacjenci są ocenani pod katem licznych i nieokreślonych problemów psychologii rozwojowej, a całość ma być skrupulatnie dokumentowana. Klinika, która nie dostosuje się do wymagań, zostanie zamknięta, tak jak klinika która nie spełnia prawa aborycyjnego. Oczywiście należy wyrazić zgodę na przetwarzanie naszych danych przez 15 lat, a minimum 2 razy do roku należy odnotowywać wszelkie zmiany. Czyli jak zrobię sobie silikonowe cycki to pan polityk musi koniecznie o tym wiedzieć, aby wiedział gdzie i kiedy ma mnie macać. A na poważnie to do bazy danych ma mieć dostęp liczna grupa podmiotów. Bo przecież potem będzie można łatwo udowdnić, że aż 8 osób na 6 milionów dokonało detranzycji i wydać kolejną ustawę zakazującą całości i po kłopocie. Emi na gubernatora!
Świat social media zalewają filmy przerażonych osób transpłciowych, które boja się o swoje zdrowie i dalszą terapię. Filmy błyskawicznie stają się wiralami. Jeden z nich wstawiam poniżej.
„Boję się i nie wiem, co robić. Testosteron ratuje mi życie. Odebranie mi teraz testosteronu odbiera mi szczęście. Odbiera mi opiekę zdrowotną. Jestem osobą pełnoletnią, mogę podejmować własne decyzje. Nie wiem na pewno, ponieważ nie udało mi się skontaktować z moim dostawcą, ale wygląda na to, że będę musiał tymczasowo przenieść się… i nie wiem, co robić, nie wiem nie wiem co myśleć. Idę do college’u w Missouri, więc nawet nie mogę się wydostać.“I’m scared and I don’t know what to do. Testosterone has been lifesaving for me…”
Rozporządzenia Prokuratora Generalnego oficjalnie wchodzą w życie 27 kwietnia. W całym stanie pojawiły się wyskakujące kliniki, próbują zapewnić osobom transpłciowym dostęp do leków przed twardym czasem odcięcia. Jeśli polityka wejdzie w życie, będzie miała druzgocący wpływ na społeczność trans w Missouri. Lambda Legal rekrutuje obecnie osoby, których to dotyczy, w celu zakwestionowania tej polityki w sądzie.
A co będzie dalej, jaka przyszłość czeka nas w Polsce, wiele godzin drogi samolotem od Missouri? Wszystko zależy od nadchodzących wyborów. Obecnie już jest blisko do kolejnych, więc pewnie odpuszczą sobie kontrowersyjne ustawy ale jak dobrze pamiętamy osoby LGBT były w poprzednich kampaniach starszakiem do elektryzowania swojego elektoratu. Dla uciec gawiedzi i dla stworzenia wroga ojczyzny, którego pokona najlepsza partia świata należy mieć zawsze kozła ofiarnego. Im bardziej grupa ofiarna jest mniejsza, jednocześnie bardziej wyrazista w swojej kulturze tym łatwiej można ja piętnować. Tak było z Żydami, których strój, akcenty, obyczaje były polem do drwin, tak było z gejami, tak było z osobami z Ruchu Hare Kryszna, tak było i jest z osobami transpłciowymi. Nie jest prawdą, że gdy jesteśmy mniejszością to – jesteśmy bezbronni, prawda jest taka, że gdy nie jesteśmy sami dla siebie wsparciem, wtedy można nas biczować publicznie.
Z okazji zbliżających się wyborów już został wywleczony temat detranzycji, który niczym „Czarna Wołga” ma straszyć kolejne pokolenia wyborców. Przecież nic tak nie budzi obrzydzenia społecznego jak człowiek, który sobie „zmienia płeć w tę i w tamtą stronę”. Zawsze można dodać, że taki ‘babochłop” wejdzie teraz podglądać panie do damskiej szatni, dlatego NASZA partia zadba o czystość rasy i płci w każdej przebieralni, na każdym basenie!
Tymczasem fakty są takie, że niecały 1% osób decyduje się na de-tranzycję, a powody tego jednego procenta to w przeważającej części nie zła diagnoza, lecz odrzucenie, wykluczenie, transfobia, którą te osoby nie udźwignęły. Ale zastraszajmy cały prawie 40 milionowy naród raptem 12 osobami, a odbierzmy radość i wolność życia setkom lub tysiącom.
Powtarzałam to wielokrotnie i powtórzę to kolejny raz – pozostawmy kwestię badań, leczenia, terapii osobom którzy po maturze wybrali medycynę, psychologię i pracują w zawodzi! Nie może być tak, że światopogląd zacowanych i nieoczytanych ludzi będzie dyktował światowi nauki zalecenia. Jakim prawem polityk, który zajmje się na co dzień podatkami, parkometrami, rolnictwem czy oczyszczalnią ścieków ma tupet i czelność odzywać się w kwestii medycznej i dla lekarzy wydawać zalecenia?
Czy wyobrażacie sobie analogię tego absurdu do świata np. kardiochirurgii? Lekarz ma dobierać terapię przeszczepu serca czy zastawki – nie w oparciu o lata prac naukowych i doświadczenie z całego świata, lecz ma posłuchać się przysłupowego ministra, którego oderwano od jedzenia burgera?
Czy lecąc samolotem też zagłosujemy, aby pilot lądował we mgle? Pieprzyć doświadczenie, pieprzyć naukę, pieprzyć logikę, – ma być jak ja chcę, bo mnie się podoba tak, a te transy to zaburzone jakieś, mnie się to nie podoba, oj nie i ja na coś takiego nie pozwolę!
W takim razie jestem za natychmiastowym zamknięciem i likwidacją wszelkich ośrodków akademickich, jak uniwersytet medyczny, jestem za likwidacją Międzynarodowej Organizacji Zdrowia i wszelkiej maści instytutów zajmujących się zdrowiem i rozwojem medycyny. Bo skoro polityk wie lepiej i to polityk narzuca normy leczenia – to zamieńmy to w akademię politologii i więcej teologii, bo to też pomaga.
Osoby transpłciowe były naukowo badane i prowadzone już przed II Wojną Światową, historia terapii osób transpłciowych jest dłuższa niż transplantologia, niż USG, EKG, Tomograf, a nawet niż leczenie głupoty. Nauka już dawno sprawdziła i potwierdziła, że „leczenie” poprzez usiłowanie zaleczenia dysforii terapią konwersyjną nie działa. Nauka potwierdziła, a później potwierdziły to tysiące osób zainteresowanych, że terapia za pomocą afirmacji płci, terapia za pomocą hormonoterapii i zabiegów chirurgicznych oraz zmiany socjalne, prawne – dają 100% zadowolenia i zdrowia na każdej płaszczyźnie. Dlaczego co chwilę jakiś oszołom próbuje odkryć trójkątne koło? Dziękujemy, już mamy samochody, nie potrzeba. Trochę to jak, gdy Bell odkrył telefon, tak politycy mętnych partii próbują teraz opatentować krzyk.
Ok, odjechałam trochę w dziwne obszary, wracając do ponurego tematu doniesienia, pragnę podkreślić, że sytuacja jest poważna. Musimy okazać wsparcie dla osób transpłciowych za oceanem, oraz musimy być czujni i nieugięci przy wszelkich próbach manipulowania polskim prawem, inaczej będziemy wszyscy lądować w szarej ponurej mgle.